Kliknij tutaj --> 🐨 prawda o wycince puszczy
We wtorkowy poranek pod siedzibą Lasów Państwowych w Olsztynie przeciwko wycince Puszczy Karpackiej w Bieszczadach protestowała grupka aktywistów. - Mamy dość tego, że nie jesteśmy słuchani - mówi jedna z protestujących 'Wyborczej Olsztyn' Kamila Radzimińska-Arczak.
W Mucznem trwa konferencja naukowa zorganizowana przez Lasy Państwowe. Przyjechali na nią także ekolodzy, którzy uważają, że leśnicy prowadzą rabunkową gospodarkę w Bieszczadach.
Sławomir Droń, mieszkaniec Białowieży, skrzyknął się wraz z sąsiadami, którzy są przeciwni dewastacji Puszczy. Opowiada o przedsięwzięciu pod nazwą "Lokalsi
Puszczy Karpackiej, czyli jednym z najlepiej zachowanych lasów górskich. Przeciw tym działaniom protestują ekolodzy, m.in. z Inicjatywy Dzikie Karpaty. O to, które z tych stanowisk ma uzasadnienie w faktach zapytaliśmy eksperta – prof. dr. hab. Bogdana Jaroszewicza. Na 2020 rok na terenie tzw. Puszczy Karpackiej planowana jest wycinka
Dyrektor RDLP w Białymstoku Andrzej Józef Nowak odpisał RPO, że osoby manifestujące w Puszczy Białowieskiej w latach 2016- 2017 przeciw legalnej wycince drzew zignorowały zakaz wstępu do
Premier Contact Sur Site De Rencontre. Minister środowiska Jan Szyszko zapowiedział, że w niedzielę podejmie decyzję ws. przyszłości Puszczy Białowieskiej. Podkreślił, że w puszczy w ciągu ostatnich lat zamarło ponad 3,5 mln metrów sześc. drewna, zaczęły wymierać gatunki i zanikać cenne siedliska. Minister ocenił na sobotniej konferencji prasowej w Sejmie, że prawdopodobnie przez „pewne polityczne decyzje”, które zakazały działalności gospodarczej na terenie Puszczy Białowieskiej, doprowadziły do zamarcia ponad 3,5 mln metrów sześciennych drewna (świerków, sosen, jesionów czy dębów). W 2011 r. minister środowiska ograniczył limity pozyskania drewna w puszczy. „Naukowcy mówią jednoznacznie - Tak. Brak użytkowania, to wzrost zagrożenia ze strony organizmów patogennych i z tego powodu uległo zamarciu ponad 3,5 mln metrów sześciennych, a w ślad za tym, jest korelacja, zginęły i gatunki i siedliska” — powiedział. Zapowiedział też, że w niedzielę na konferencji prasowej w Puszczy Białowieskiej poinformuje jaką podjął decyzję ws. przyszłości puszczy. Minister podkreślił, że Puszcza Białowieska „to najbardziej znany obiekt przyrodniczy na świecie”. „To klejnot pod względem zachowanych zasobów przyrodniczych. Klejnot, który objęty jest wszystkimi formami ochrony, od pomników przyrody poprzez, rezerwaty, Naturę 2000, park narodowy, rezerwat biosfery” — dodał. Zwrócił jednak uwagę, że od pewnego czasu zaczęły docierać do resortu niepokojące informacje nt. puszczy. „Zaczęły do nas docierać niepokojące informacje z parsy światowej i polskiej. Polegały one na tym, że jedna część parsy mówiła, że Polacy chcą wycinać Puszczę Białowieską jako ostatni relikt lasów naturalnych nietkniętych ręką człowieka. Z drugiej strony zaniepokojenie również ze strony KE, że na terenie puszczy zanikają siedliska i gatunki priorytetowe z punktu widzenia Natury 2000. Jako minister środowiska musiałem na to zareagować” — powiedział. Jak wyjaśnił, dlatego właśnie zlecił przeprowadzenie inwentaryzacji na terenie puszczy. „Fakt jest faktem. Zamarło ponad 3,5 mln metrów sześciennych drewna takich gatunków jak sosna, świerk, olsza, jesion, dąb. Jesion zniknął prawie zupełnie. Na setkach hektarów podlegają degradacji siedliska priorytetowe dla UE, jak Świetlista Dąbrowa, grądy, olsy” — poinformował. Szyszko na konferencji podsumował także konferencję naukową „Puszcza Białowieska - fakty, mity i przyszłość”, która była odbyła się w sobotę w Senacie. Jej organizatorem był resort środowiska oraz Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Wyjaśnił, że eksperci zastanawiali się nad tym czy rzeczywiście puszcza jest naturalnym lasem nietkniętym przez człowieka, czy dziedzictwem kulturowym miejscowej ludności. Minister ocenił, że Puszcza Białowieska to dziedzictwo kulturowe miejscowej ludności, które niestety w ciągu ostatnich 20 lat się zmieniło na niekorzyść. Pytany przez dziennikarzy, czy może poradzić sobie ona bez ingerencji człowieka powiedział, że tak. „Puszcza oczywiście dałaby sobie radę, gdyż puszcza i cała przyroda chroni swoja bioróżnorodność jak my to nazywamy katastrofami ekologicznymi. Tam występował pożary, które trwały 5 miesięcy. Stworzyło to warunki żeby wchodziły takie gatunki jak brzoza, sosna, to się odnawiało. Przyroda chroni swoją bioróżnorodność za pomocą katastrof ekologicznych, my się staramy je ograniczać (…) Człowiek chroni swoją bioróżnorodność poprzez użytkowanie. Nie jestem przeciwnikiem ochrony ścisłej, wręcz odwrotnie, ale jestem gorącym zwolennikiem, żeby badać co się z tym dzieje” — powiedział. Ojciec Zdzisław Klafka rektor Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu dodał, że do puszczy „nie można podchodzić tylko jak do pewnego zabytku przyrody”, ponieważ związani są z nią ludzie, którzy też z niej żyją. „Jest to dziedzictwo kulturowe, przyrodnicze, w którym człowiek był od początku, człowiek miał coś do powiedzenia. Przyroda nie jest tylko do patrzenia, ale jest to miejsce, które pozwala człowiekowi godnie żyć” — podkreślił. W trakcie konferencji naukowej prelegenci przekonywali, że Puszcza Białowieska była użytkowana przez miejscową społeczność od wieków, a jej zasoby pozwalały jej przeżyć, a także się rozwijać. „To nie jest prawda, że puszcza nie była dotknięta ludzka ręką” - podkreślali. Na to zwracali też uwagę przedstawiciele lokalnej społeczności. Prof. dr hab. Bogdan Brzeziecki oraz prof. dr hab. Jacek Hilszczański mówili o gradacji drzewostanów przez korniki oraz zanik cennych siedlisk przyrodniczych. Brzeziecki przekonywał, że puszczę powinno się podzielić na dwa obszary ścisłej ochrony, a także terenów w których można byłoby prowadzić np. wyręb. Ocenił, że teren puszczy, który jest obecnie objęty parkiem narodowym jest wystarczający. Przedstawiciel Lasów Państwowych Andrzej Nowak mówił z kolei, że „dzisiejsza puszcza stanowi obraz ginącego lasu”. „Znika w rekordowym tempie świerk. Obecnie steki tysięcy hektarów zostały opanowane przez kornika drukarza (ponad 1 mln metrów sześc. drewna). Wielkość powierzchni z martwym świerkiem to kilka tysięcy hektarów. Zakaz usuwania chorych świerków i twierdzenie, że natura potrafi uregulować te procesy - to zbrodnia” — podkreślił. Księża Józef Poskrobko oraz Leonid Szeszko mówili o ekumenicznym wymiarze puszczy. ?>”Umiarkowane i zrównoważone gospodarowanie zasobami puszczy prowadzić będzie do realizacji celu związanego z zachowaniem różnorodności biologicznej w tym siedlisk istotnych z punktu widzenia europejskiej i globalnej przyrody. Realizacja odpowiednio realizowanej ochrony czynnej i biernej będzie sprzyjała idei zrównoważonego rozwoju” — powiedział Szeszko Z kolei Poskrobko ocenił, że obecnie puszcza jest degradowana. „Całe połaci są atakowane przez pasożyty, a od kilkunastu lat gospodarka w puszczy jest ograniczana przez tzw. ruchy ekologiczne, które lansują bierną ochronę” — mówił. W trakcie debaty pojawiło się kilkanaście głosów przeciwnych. Prof. Piotr Skubała z Uniwersytetu Śląskiego przekonywał, że martwe drewno w puszczy jest „nieocenionym skarbem” dla przyrody. Powołując się na badania naukowe tłumaczył, że martwe drewno świerkowe ma pozytywny wpływ na procesy glebotwórcze oraz na bioróżnorodność. Skubała ocenił też, że obecna gradacja kornika w puszczy jest naturalna. „To nie zagraża puszczy a wręcz przeciwnie. Takie rzeczy się wcześniej działy. Puszcza jest taka jaka jest dzięki tym co siędziało wcześniej” — powiedział. Prof. Wiesław Walankiewicz z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach podkreślił, że puszcza powinna być cała objęta parkiem narodowym. Zwrócił jednak uwagę, że nie ma obecnie takiej woli politycznej, dlatego postulow ł, aby utrzymać limit obecnej wycinki i stosować ochronę czynną właśnie na tych ternach gdzie można dokonywać cięć. Zamieszanie wokół puszczy wywołał zeszłoroczny aneks do Planu Urządzenia Lasu (PUL) w nadleśnictwie Białowieża, który zakłada zwiększenie pozyskanie drewna w tym nadleśnictwie z obecnych 63,4 tys. metrów sześciennych (na 10 lat) do 188 tys. metrów sześciennych. Leśnicy uzasadniają tę decyzję gradacją kornika drukarza. Jednak środowiska naukowe oraz ekolodzy apelują o pozostawienie puszczańskiej przyrody bez ingerencji człowieka. Obecnie dokument znajduje się w dyrekcji generalnej Lasów Państwowych. W w puszczańskich nadleśnictwach zinwentaryzowano ok. 200 tys. świerków zasiedlonych przez korniki. Łączna masa tego drewna to 260 tys. metrów sześć, a rozpad drzewostanów z udziałem świerka, wskutek gradacji korników, nastąpił na łącznej powierzchni ok. 4 tys. ha. ansa/PAP Publikacja dostępna na stronie:
Taką odpowiedź mógł napisać tylko rząd PiS-u. Zamiast pokajać się za wycinkę Puszczy Białowieskiej, podporządkować się zakazowi jej kontynuowania i rozpocząć dialog z Komisją Europejską ws. dalszych losów lasu, resort środowiska zaczął stawiać Brukseli warunki. Domaga się cofnięcia zakazu wycinki albo gigantycznego odszkodowania rzędu 3,2 mld zł. 62 punkty na 24 stronach – tyle liczy wywód ministerstwa środowiska w piśmie, które 4 sierpnia resort wysłał do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Treść dokumentu, jeszcze „przed ostatecznym wyczyszczeniem”, opublikował serwis który otrzymał pismo od swojego informatora z ministerstwa Jana Szyszki. Jak zapewniają dziennikarze urzędnicy ministerstwa potwierdzili autentyczność dokumentu. Pismo stanowi odpowiedź na wezwanie TSUE do zatrzymania wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej do momentu rozsądzenia sporu w tej sprawie między Polską a Komisją Europejską. W marcu 2016 roku Komisja uznała, że zwiększenie pozyskiwania drewna z Puszczy odbyło się niezgodnie z prawem środowiskowym Unii. W związku z tym brukselscy urzędnicy zawnioskowali do TSUE o zastosowanie do czasu rozstrzygnięcia sporu Komisja kontra Polska tzw. środka tymczasowego w postaci wezwania do zaprzestania wycinki drzewa. Chcieli w ten sposób uniknąć nieodwracalnych skutków wyrębu drzew. Strona polska odmówiła zastosowania się do wezwania TSUE, będąc tym samym pierwszym krajem Unii, który nie wykonał zaleceń Trybunału. Zobacz, jak w Puszczy Białowieskiej wygląda „polowanie” na harvestery, służące do wycinki drzew: W dokumencie, który upubliczniło jak na dłoni widać, że polski rząd nie zamierza ani na krok ustępować w sprawie wycinki Puszczy Białowieskiej. Dowodzą tego przede wszystkim żądania, jakie resort środowiska stawia w rzeczonym piśmie. Ludzie Jana Szyszki domagają się: „Oddalenia wniosku KE o zastosowanie środków tymczasowych jako bezzasadnego” „Uchylenia przez Trybunał postanowienia o zastosowaniu środków tymczasowych” (w razie nieuwzględnienia dwóch powyższych) uzależnienia wykonania postanowienia TSUE od tego, czy Komisja Europejska złoży „zabezpieczenie w wysokości 3 240 000 000 PLN (słownie trzy miliardy dwieście czterdzieści milionów złotych)” obciążenia kosztami postępowania przed TSUE Komisji Europejskiej Zwłaszcza wzmianka o gigantycznym odszkodowaniu zaskakuje. – Wycenę oparto na wartości metra sześciennego drewna – mówi informator dodając, że to samo drewno można by pozyskać prowadząc wycinkę w miejscach, w których pozwoliła na to Komisja Europejska. Ponieważ dokument, do którego dotarli dziennikarze był wersja roboczą, można na nim znaleźć różnego rodzaju uwagi do tekstu. Jedna z nich dotyczy właśnie odszkodowania za wycinkę. „Uprzejma prośba do MŚ o wskazanie metodologii, która została użyta do wyliczenia powyższej kwoty (…) kwota może zostać uznana za nieuzasadnioną” – czytamy. Jak na dłoni widać więc, że nawet w samym resorcie mieli spore obiekcje do stawianych w piśmie tez. W całym dokumencie miejsca na dialog jest jak na lekarstwo. Albo jeszcze mniej, czego dowodzi lektura kolejnych jego zapisów. Strona polska licytuje się z TSUE i KE na ważność opinii eksperckich, co już samo w sobie wydaje się kuriozalne. Resort środowiska usilnie przekonuje, że niezaprzestanie wycinki drzew nie doprowadzi do poważnych i nieodwracalnych szkód „z punktu widzenia interesu ogólnego”. A nawet jeśli doprowadzi, to Komisja nie potrafiła tego udowodnić. „Są to jedynie hipotezy, wysnute co prawda z opracowań naukowych, jednak pozostające w sferze niemożliwych do udowodnienia przypuszczeń” – czytamy w piśmie. Ministerstwo przekonuje też, że ekspertyzy przeciwników wycinki zostają obalone przez badania zwolenników wyrębu drzew, którymi dysponuje strona polska. Zobacz, co o wycince Puszczy Białowieskiej mówi dziennikarz Adam Wajrak, który opisuje ten temat od samego początku: Jeśli kogoś to nie przekonuje, podwładni ministra Szyszki uciekają się do argumentu ostatecznego. „Nawet jednak gdyby liczba opinii naukowych opowiadających się za niezwalczaniem kornika drukarza na obszarze Puszczy Białowieskiej przeważała nad liczbą opinii naukowych opowiadających się za jego zwalczaniem, to najistotniejsza powinna być treść i jakość tych opinii, a nie wyłącznie ich liczba” – przekonują w tekście. Rzeczą niespotykaną w tego rodzaju oficjalnej korespondencji jest też język, jakim posługuje się strona polska. „Zacietrzewienie”, „wypaczanie obrazu rzeczywistości”, „brak obiektywizmu”, „arbitralność”, „wadliwość”, „zbywanie milczeniem polskich argumentów” – nie jest to język powszechnie stosowany w dyplomacji na najwyższych szczeblach. A tak właśnie rząd PiS zwraca się do TSUE. Wreszcie urzędnicy ministerstwa przekonują w dokumencie, że wniosek Komisji o zastosowanie „środków tymczasowych” – chodzi o wstrzymanie wycinki zanim zapadnie wyrok – był „w sposób oczywisty” nieuzasadniony. Autorzy tekstu dowodzą, że środki tymczasowe mogłyby zostać zastosowane tylko, gdyby udowodniono Polsce, że: ich użycie jest „prima facie” (na pierwszy rzut oka) prawnie i faktycznie uzasadnione („fumus boni iuris”) ich wykonanie jest konieczne ze względu na uniknięcie „poważnej i nieodwracalnej” szkody interes wnioskodawcy przeważa nad interesem publicznym „Komisja nie wykazała spełniania powyższych przesłanek”, a powinny zostać spełnione wszystkie trzy – podsumowują ludzie ministra Szyszki. Źródło: Newsweek_redakcja_zrodlo
Minister Jan Szyszko ocenił na sobotniej konferencji prasowej w Sejmie, że prawdopodobnie przez "pewne polityczne decyzje", które zakazały działalności gospodarczej na terenie Puszczy Białowieskiej, doprowadziły do zamarcia ponad 3,5 mln metrów sześciennych drewna (świerków, sosen, jesionów czy dębów). W 2011 r. minister środowiska ograniczył limity pozyskania drewna w puszczy. Naukowcy mówią jednoznacznie - Tak. Brak użytkowania, to wzrost zagrożenia ze strony organizmów patogennych i z tego powodu uległo zamarciu ponad 3,5 mln metrów sześciennych, a w ślad za tym, jest korelacja, zginęły i gatunki i siedliska - powiedział. Zapowiedział też, że w niedzielę na konferencji prasowej w Puszczy Białowieskiej poinformuje jaką podjął decyzję ws. przyszłości puszczy. Minister podkreślił, że Puszcza Białowieska to najbardziej znany obiekt przyrodniczy na świecie. To klejnot pod względem zachowanych zasobów przyrodniczych. Klejnot, który objęty jest wszystkimi formami ochrony, od pomników przyrody poprzez, rezerwaty, Naturę 2000, park narodowy, rezerwat biosfery - dodał. Zwrócił jednak uwagę, że od pewnego czasu zaczęły docierać do resortu niepokojące informacje nt. puszczy. Zaczęły do nas docierać niepokojące informacje z prasy światowej i polskiej. Polegały one na tym, że jedna część prasy mówiła, że Polacy chcą wycinać Puszczę Białowieską jako ostatni relikt lasów naturalnych nietkniętych ręką człowieka. Z drugiej strony zaniepokojenie również ze strony KE, że na terenie puszczy zanikają siedliska i gatunki priorytetowe z punktu widzenia Natury 2000. Jako minister środowiska musiałem na to zareagować - powiedział. Jak wyjaśnił, dlatego właśnie zlecił przeprowadzenie inwentaryzacji na terenie puszczy. Fakt jest faktem. Zamarło ponad 3,5 mln metrów sześciennych drewna takich gatunków jak sosna, świerk, olsza, jesion, dąb. Jesion zniknął prawie zupełnie. Na setkach hektarów podlegają degradacji siedliska priorytetowe dla UE, jak Świetlista Dąbrowa, grądy, olsy - poinformował. Szyszko na konferencji podsumował także konferencję naukową "Puszcza Białowieska - fakty, mity i przyszłość", która była odbyła się w sobotę w Senacie. Jej organizatorem był resort środowiska oraz Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Wyjaśnił, że eksperci zastanawiali się nad tym czy rzeczywiście puszcza jest naturalnym lasem nietkniętym przez człowieka, czy dziedzictwem kulturowym miejscowej ludności. Minister ocenił, że Puszcza Białowieska to dziedzictwo kulturowe miejscowej ludności, które niestety w ciągu ostatnich 20 lat się zmieniło na niekorzyść. Pytany przez dziennikarzy, czy może poradzić sobie ona bez ingerencji człowieka powiedział, że tak. Puszcza oczywiście dałaby sobie radę, gdyż puszcza i cała przyroda chroni swoja bioróżnorodność jak my to nazywamy katastrofami ekologicznymi. Tam występował pożary, które trwały 5 miesięcy. Stworzyło to warunki żeby wchodziły takie gatunki jak brzoza, sosna, to się odnawiało. Przyroda chroni swoją bioróżnorodność za pomocą katastrof ekologicznych, my się staramy je ograniczać (...) Człowiek chroni swoją bioróżnorodność poprzez użytkowanie. Nie jestem przeciwnikiem ochrony ścisłej, wręcz odwrotnie, ale jestem gorącym zwolennikiem, żeby badać co się z tym dzieje - powiedział. Ojciec Zdzisław Klafka rektor Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu dodał, że do puszczy nie można podchodzić tylko jak do pewnego zabytku przyrody, ponieważ związani są z nią ludzie, którzy też z niej żyją. Jest to dziedzictwo kulturowe, przyrodnicze, w którym człowiek był od początku, człowiek miał coś do powiedzenia. Przyroda nie jest tylko do patrzenia, ale jest to miejsce, które pozwala człowiekowi godnie żyć - podkreślił. W trakcie konferencji naukowej prelegenci przekonywali, że Puszcza Białowieska była użytkowana przez miejscową społeczność od wieków, a jej zasoby pozwalały jej przeżyć, a także się rozwijać. To nie jest prawda, że puszcza nie była dotknięta ludzka ręką - podkreślali. Na to zwracali też uwagę przedstawiciele lokalnej społeczności. Prof. dr hab. Bogdan Brzeziecki oraz prof. dr hab. Jacek Hilszczański mówili o gradacji drzewostanów przez korniki oraz zanik cennych siedlisk przyrodniczych. Brzeziecki przekonywał, że puszczę powinno się podzielić na dwa obszary ścisłej ochrony, a także terenów w których można byłoby prowadzić np. wyręb. Ocenił, że teren puszczy, który jest obecnie objęty parkiem narodowym jest wystarczający. Przedstawiciel Lasów Państwowych Andrzej Nowak mówił z kolei, że dzisiejsza puszcza stanowi obraz ginącego lasu. Znika w rekordowym tempie świerk. Obecnie steki tysięcy hektarów zostały opanowane przez kornika drukarza (ponad 1 mln metrów sześc. drewna). Wielkość powierzchni z martwym świerkiem to kilka tysięcy hektarów. Zakaz usuwania chorych świerków i twierdzenie, że natura potrafi uregulować te procesy - to zbrodnia - podkreślił. Księża Józef Poskrobko oraz Leonid Szeszko mówili o ekumenicznym wymiarze puszczy. Umiarkowane i zrównoważone gospodarowanie zasobami puszczy prowadzić będzie do realizacji celu związanego z zachowaniem różnorodności biologicznej w tym siedlisk istotnych z punktu widzenia europejskiej i globalnej przyrody. Realizacja odpowiednio realizowanej ochrony czynnej i biernej będzie sprzyjała idei zrównoważonego rozwoju - powiedział Szeszko Z kolei Poskrobko ocenił, że obecnie puszcza jest degradowana. Całe połaci są atakowane przez pasożyty, a od kilkunastu lat gospodarka w puszczy jest ograniczana przez tzw. ruchy ekologiczne, które lansują bierną ochronę - mówił. W trakcie debaty pojawiło się kilkanaście głosów przeciwnych. Prof. Piotr Skubała z Uniwersytetu Śląskiego przekonywał, że martwe drewno w puszczy jest nieocenionym skarbem dla przyrody. Powołując się na badania naukowe tłumaczył, że martwe drewno świerkowe ma pozytywny wpływ na procesy glebotwórcze oraz na bioróżnorodność. Skubała ocenił też, że obecna gradacja kornika w puszczy jest naturalna. To nie zagraża puszczy a wręcz przeciwnie. Takie rzeczy się wcześniej działy. Puszcza jest taka jaka jest dzięki tym co się działo wcześniej - powiedział. Prof. Wiesław Walankiewicz z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach podkreślił, że puszcza powinna być cała objęta parkiem narodowym. Zwrócił jednak uwagę, że nie ma obecnie takiej woli politycznej, dlatego postulował, aby utrzymać limit obecnej wycinki i stosować ochronę czynną właśnie na tych ternach gdzie można dokonywać cięć. Zamieszanie wokół puszczy wywołał zeszłoroczny aneks do Planu Urządzenia Lasu (PUL) w nadleśnictwie Białowieża, który zakłada zwiększenie pozyskanie drewna w tym nadleśnictwie z obecnych 63,4 tys. metrów sześciennych (na 10 lat) do 188 tys. metrów sześciennych. Leśnicy uzasadniają tę decyzję gradacją kornika drukarza. Jednak środowiska naukowe oraz ekolodzy apelują o pozostawienie puszczańskiej przyrody bez ingerencji człowieka. Obecnie dokument znajduje się w dyrekcji generalnej Lasów Państwowych. W w puszczańskich nadleśnictwach zinwentaryzowano ok. 200 tys. świerków zasiedlonych przez korniki. Łączna masa tego drewna to 260 tys. metrów sześć, a rozpad drzewostanów z udziałem świerka, wskutek gradacji korników, nastąpił na łącznej powierzchni ok. 4 tys. ha.
Zaprzestania prowadzonej wycinki w Puszczy Białowieskiej oraz tego, by cała puszcza została objęta parkiem narodowym - domagali się w Warszawie uczestnicy sobotniej manifestacji. Według Ministerstwa Środowiska, cięcia to element ratowania cennych siedlisk. Manifestacja została zorganizowana przez Greenpeace, Polską Zieloną Sieć oraz organizację Akcja Demokracja. Uczestnicy przeszli sprzed Pałacu Kultury i Nauki przed siedzibę resortu środowiska gdzie prowadzili "siedzący" protest podczas, którego z głośników dobiegały dźwięki pił spalinowych. "Cała puszcza parkiem narodowym"; "Córka leśniczego nie cięłaby niczego" - wołali uczestnicy manifestacji. Na transparentach, które nieśli, przeczytać można było "Białowieska masakra piłą mechaniczną", "Nam nie jest Szyszko jedno", "Nie było nas, był las", "Quo Vadis Szyszko?", "Kocham puszczę, nie odpuszczę". Dyrektor Greenpeace Polska Robert Cyglicki przekonywał, że "na naszych oczach dokonuje się zbrodnia na naszym dziedzictwie". Katarzyna Jagiełło z Greenpeace mówiła, że w puszczy trwa wycinka drzew nie tylko tych zaatakowanych przez kornika, ale też tych zdrowych. "Została przekroczona czerwona linia, wycinane są najcenniejsze ponadstuletnie drzewa" - mówiła dziennikarzom. Dodała, że wycinka trwa też w strefach wyłączonych przez UNESCO, w trakcie okresu lęgowego ptaków. "UNESCO jest zaniepokojone konfliktem z Komisja Europejską i apeluje o natychmiastowe zaprzestanie wycinki i chronienie procesów przyrodniczych" - powiedziała Jagiełło. Jej zdaniem, wycinanie zdrowych drzew świadczy o tym, że działanie to ma komercyjny cel. Ministerstwo Środowiska z kolei przekonuje, że cięcia i nowe nasadzenia drzew są konieczne z powodu masowego pojawienia się kornika drukarza. Ten atakując świerki, doprowadził do ich zamarcia, to - jak tłumaczy MŚ - spowodowało zanik cennych siedlisk i gatunków w puszczy. "To najcenniejszy las w Polsce, to jedno z ostatnich takich miejsc w UE, jeden z najcenniejszych lasów na całym świecie. Mamy skarb, każdy kto wpuszcza tam ciężki sprzęt w najcenniejsze przyrodniczo regiony nie może mówić o sobie, że jest patriotą, po drugie nie może mówić o sobie, że jest dobrym gospodarzem" - podkreśliła Jagiełło. Pytana przez dziennikarzy, czy w związku ze zbliżającym się posiedzeniem Komitetu Światowego Dziedzictwa UNESCO w Krakowie, który dyskutować będzie o sytuacji w puszczy, ekolodzy planują zaostrzenie protestów, powiedziała, że obecnie protest prowadzony jest dwutorowo; na miejscu, w puszczy oraz w różnych miastach. "Jestem przekonana, że trzeba na prawdę zwracać uwagę na to się będzie działo w Krakowie" - powiedziała. Do protestujących przed siedzibą resortu środowiska wyszedł wiceminister, Główny Konserwator Przyrody Andrzej Szweda-Lewandowski, który przekazał organizatorom manifestacji imieninowe cukierki od ministra Jana Szyszko. "Pan minister chce rozmawiać o puszczy w puszczy i wszystkich do tej puszczy zaprasza. Pan minister Szyszko jest otwarty na wszelkie rozmowy" - zapewnił Szweda-Lewandowski. "My przyjmujemy te cukierki na dowód tego, że minister nie rozumie tego co się tu dzieje. My na prawdę jesteśmy gotowi, żeby rozmawiać, ale żeby rozmawiać trzeba zatrzymać parce harvesterów (maszyna wykorzystywana do cięcia i korowania drzew - PAP). To jest podstawa" - odpowiedział wiceministrowi Cyglicki. Rzecznik ministerstwa środowiska Paweł Mucha w rozmowie z PAP zapewnił, że resort wielokrotnie deklarował i podtrzymuje deklarację chęci dialogu ze wszystkimi, którzy są zainteresowani dobrem Puszczy Białowieskiej. "Mam jednak poważne wątpliwości, czy aktywiści którzy często swój przekaz opierają na emocjach, czy chcą tak na prawdę dobra puszczy, czy jednak próbują z puszczy uczynić symbol, którym próbują uderzać w ministerstwo i rząd PiS" - powiedział. "Brakuje mi często ze strony aktywistów argumentów merytorycznych. Ministerstwo z kolei opiera się o fakty i dokumenty. Ta dyskusja powinna odbywać się głównie w puszczy w towarzystwie ludzi tam mieszkających; opierać się o dokumenty i prawo" - zaznaczył Mucha. Przedstawiciel MŚ zapewnił, że resort bierze pełną odpowiedzialność za działania jakie wykonuje w Puszczy Białowieskiej. Dodał, że resort "zgodnie z postulatami ekologów wyznaczyło obszar puszczy, na którym nie wykonuje żadnych działań", a na pozostałej części zgodnie z prawem europejskim ratowane są siedliska. "Nie może być tak, że Puszczą Białowieską rządzą kornik i aktywiści" - dodał. Spór wokół Puszczy Białowieskiej przybrał na sile, kiedy pod koniec marca 2016 r. minister środowiska zatwierdził aneks do Planu Urządzenia Lasu (PUL) dla Nadleśnictwa Białowieża. Przewiduje on większe cięcia, tłumaczone przez leśników koniecznością walki z masowym występowaniem kornika atakującego świerki. W połowie kwietnia Komisja Europejska poinformowała, że w związku z decyzją o zwiększonej wycince w Puszczy Białowieskiej, przeszła do drugiego etapu - prowadzonej od czerwca ubiegłego roku - procedury przeciwko Polsce. KE wezwała Polskę do wstrzymania zaplanowanych cięć w Puszczy Białowieskiej. Resort środowiska podkreśla, że działa zgodnie z prawem - polskim i europejskim - które zobowiązuje nasz kraj do ochrony gatunków i siedlisk cennych dla UE. Od kilku tygodni działacze Greenpeace i Fundacji Dzika Polska protestują przeciwko wycince drzew w Puszczy Białowieskiej. W czwartek po południu po raz kolejny zablokowali ciężki sprzęt używany do wycinki. Puszcza Białowieska znajduje się na liście dziedzictwa przyrodniczego UNESCO. Minister środowiska Jan Szyszko zapowiedział niedawno, że Polska złoży wniosek do UNESCO, by puszczę wpisać na listę dziedzictwa kulturowo-przyrodniczego. Jego zdaniem, kiedy puszczę wpisywano na listę światowego dziedzictwa, popełniono błąd, ograniczając się jedynie do kwestii przyrodniczej. Komitet Światowego Dziedzictwa w 2014 r. przyjął zgłoszony przez Polskę i Białoruś wspólny wniosek o wpisanie obszaru Puszczy Białowieskiej, leżącej po obu stronach granicy, na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Według ministerstwa, odbyło się to bez konsultacji ze społecznością lokalną. Starania trwały od 2008 r., natomiast wniosek złożono w 2012 roku.
Minister Jan Szyszko stanowczo zaprzecza, jakoby Polsce groziły kary unijne za wycinkę Puszczy Białowieskiej. Szef resortu środowiska twierdzi nawet, że używanie samego słowa „wycinka” w stosunku do prowadzonych prac jest nadużyciem i mija się z prawdą. W kontrze do stanowiska ministerstwa i Dyrekcji Lasów Państwowych stoją organizacje ekologiczne i aktywiści społeczni. 28 listopada przedstawili raport na ten temat. 27 lipca Trybunał Sprawiedliwości UE wydał postanowienie w sprawie Puszczy Białowieskiej. Zdecydował o zastosowaniu tzw. środków tymczasowych, z których jasno wybija jedno zalecenie: natychmiastowy zakaz wycinki. Wyjątkiem miały być sytuacje zagrażające bezpieczeństwu wycinki objął: puszczańskie bory i lasy bagiennych oraz łęgi wierzbowe, olszowe, topolowe i jesionowe, starodrzewa. Ponadto dotyczy siedlisk zwierząt oraz usuwanie ponadstuletnich, martwych świerków. Decyzją ministra Szyszki z marca 2016 roku zwiększono etat cięć w Nadleśnictwie Białowieża. Wcinka w ramach zwiększonego limitu również miała zostać swój apel ponowił w 20 listopada. Wtedy do świadomości opinii publicznej najmocniej przemówiło widmo kar finansowych. Mogłyby wynosić nawet 100 tys. euro dziennie. To ma grozić jeśli wycinka Puszczy Białowieskiej Będzie kontynuowana. Od tego dnia polskie władze mają 15 dni na powiadomienie Komisji Europejskiej o wszelkich środkach, jakie podejmą w celu wypełniania drugi dzień minister Szyszko razem z dyrektorem Lasów Państwowych poinformowali, że harvestery nie pracują już w Puszczy Białowieskiej, a Polska wypełnia stuprocentowo zarówno zalecenia KE, jak i wymagania programu „Natura 2000”. Kary mają nam nie grozić, a czynności, jakie są prowadzone w lesie nazwano dbaniem o bezpieczeństwo publiczne oraz „ochroną przyrody przy użyciu gospodarki leśnej”. Kłamstwem nazwano też stwierdzenie, jakoby obecna wycinka była największą w historii. Zdaniem resortu ma być mniejsza niż w poprzednich z „Wilczej Tryby” został przygotowany przez Obóz dla Puszczy, Greenpeace oraz Fundację „Dzika Polska”. Obejmuje okres od czerwca (wtedy zaczęła się pierwsza wycinka W Wilczej Trybie, w tym drzewostanów stuletnich) do listopada. Jak podkreślają aktywiści i ekolodzy raport nie powstałby, gdyby nie praca i patrole setki wolontariuszy, którzy stacjonowali w Puszczy. Katarzyna Jagiełło z Greenpeace Polska zaznacza, że wolontariusze i aktywiści nadal będą stacjonować w Puszczy Białowieskiej i monitorować działania nadleśnictw. Zobacz także Rok 2017 w Puszczy Białowieskiej w raporcie zilustrowano liczbami:165 tys. m3 – tyle drewna pozyskano do tej pory98 proc. – to stopień realizacji całkowitego pozyskania założonego w Planie Urządzenia Lasu na okres 2012-2021 dla Nadleśnictwa Brosk na dzień Podobnie w Hajnówce. Dla Nadleśnictwa Białowieża wartość jest podobna jednak uwzględnia już aneks Szyszki z marca 2016, roku który limity poszerzył. Przy pierwotnych założeniach limit został przekroczony i wynosi 140 mln złotych – to szacunkowy przychód puszczańskich Nadleśnictw ze sprzedaży drewna pozyskanego do tej pory w 2017 roku (w raporcie zakłada się cenę na poziomie 150 zł/ Książek wspomina przy tej okazji potrzebę edukacji. – Polscy leśnicy skupiają się na edukacji gospodarczej zamiast ekologicznej – „na oko”Skąd pochodzą dane? - Przez trzy miesiące kilkanaście osób kilka razy dziennie organizowało patrole. Przy pomocy urządzeń GPS zaznaczali miejsca, gdzie prowadzona jest kontrowersyjna wycinka i nanosiły te punkty na mapę. Zaznaczali też lokalizacje wyciętych, ponadstuletnich świerków. Osoby z większą wiedzą poszukiwały siedlisk chronionych gatunków , które zostały zniszczone w efekcie prac Lasów Państwowych – tłumaczy Augustyn Mikos z Obozu dla Białowieska podzielona jest na cztery strefy – ostatnia to strefa gospodarcza. Pierwsza i druga to odpowiednio park narodowy i rezerwaty.. Trzecia strefa założona była już w gospodarczej części lasów. Celem było zaprzestanie w jej obrębie gospodarki leśnej. Tam znajdują się rzadkie gatunki zwierząt i drzewostany stuletnie. Wilcza Tryba, której dotyczy raport, znajduje się w trzeciej strefie. To strefa buforowa między rezerwatem a częścią gospodarczą. - Na tym terenie aktywiści udokumentowali 397 przypadków wycinki martwych świerków ponadstuletnich. Na nich nie mogło być już kornika Część z ich został wywieziona z lasu – podaje Marta Grundland z Greenpeace Nie ma jasnych zasad wyznaczania szerokości pasa wycinek przydrożnych. To oburzające. Jeden z nadleśniczych to się robi „na Bolka Oko” – mówi Michał Pawluśkiewicz z Obozu dla Puszczy dodaje, że to sformułowanie padło podczas rozprawy w sądzie Hajnówce dotyczącej działalności aktywistów w nie kornik a względy bezpieczeństwaAktywiści odnoszą się też argumentu bezpieczeństwa jaki jest używany przez resort środowiska. Katarzyna Jagiełło z Greenpeace nazywa to „magicznym sformułowaniem”, które ma przykryć łamanie postanowień Trybunału. - Pojawiło się, gdy ministerstwo uznało, ze już niewygodnie jest mówić wyłącznie o korniku – mówi Książek dodaje, że nie ma jasnych zasad określających szerokość pasa wycinek przydrożnych. – Lasy Państwowe to instytucja, która istnieje prawie od stu lat i przez ten czas nie mogła opracować dokładnych ram – szacuje się przy pomocy różnych danych. Czasem są to przepisy BHP (dwie wysokości drzewostanu), czasem inne dokumenty (jedna wysokość drzewostanu + 10 proc.).- Strefa bezpieczeństwa dla Puszczy powinna wynosić nie więcej niż 55 metrów od drogi – mówi Katarzyna Jagiełło. To co robi ministerstwo i Lasy Państwowe nazywa „nadużyciem”.W raporcie bowiem znalazły się przykłady wydzielenia strefy w odległości 120 metrów od drogi i 87 metrów od drugiej. Czyli grubo ponad Sam wybór drogi też jest ważny. Cięcia prowadzono przy drogach, które nie łączyły żadnych miejscowości. Tam, gdzie ruch publiczny był minimalny – podaje przykład Michał Książek. - Skrzyżowanie dwóch dróżek leśnych już jest powodem do poważnych cięć – dodaje. Trzeba ciąć, bo…Od operatorów harvesterów aktywiści słyszeli o efekcie domina. – To tłumaczenie ma oznaczać sytuację, kiedy nagle w głębi drzewostanu i daleko od drogi drzewo nr 1 przewraca się na drzewo nr 2. To kładzie się na drzewo nr 3, a kolejne już spada na przechodzącego leśniczego. - Czysty absurd – kwituje stanowiskach ministerstwa i Lasów Państwowych słychać tez, że musimy ciąć głębiej Puszczy. Powód? Pojawiają się tam grzybiarze i fotografowie przyrody. Idąc tą logiką powinniśmy wyciąć całą Puszczę. To bałamutne stwierdzenie. Może trzeba zasypać Bałtyk, bo co roku ginie tam kilka osób – stwierdza Katarzyna Jagiełło. Greenpeace zwrócił się do trzech Nadleśnictw o powołanie wspólnej komisji s. Puszczy, skupiającej ekspertów, aktywistów, przedstawicieli władz. Do tej pory nie dostali odpowiedzi. Katarzyna Jagiełło dodaje, że minister Szyszko często mija się z prawdą w swoich wypowiedziach, a resort kontynuuje politykę „niekomunikowania się” ze stroną obywatelską. Ministra Szyszkę określiła „najgorszym ministrem” w czasach wolnej Książek również z dystansem podchodzi do wypowiedzi ministra Szyszki. –minister Szyszko mówił już, że lasy Puszczy Białowieskiej nie są lasami naturalnymi. No cóż, ja jestem leśnikiem i mam inną wiedzę na ten temat – się teraz dzieje w Puszczy?Zgodnie z zapowiedzią dyrektora Lasów Państwowych harvestery opuściły Puszczę. Jednak jak mówią aktywiści prace w lesie są kontynuowane przy pomocy grup pilarzy. Wiadomo na razie o czterech próbach. Tną nie głębiej niż 50 metrów od drogi, ale nie wszędzie drewno zostaje na miejscu. – W Nadleśnictwie Browsk pracuje forwarder (ciągnik) i trwa wywózka drewna – relacjonuje Michał Książek. Zobacz także Raport z Wilczej Tryby zostanie dostarczony ministerstwu, nadleśniczym, przedstawicielom lasów państwowych i innym podmiotom, które będą tym zainteresowane. Dokument zostanie też przetłumaczony na język angielski i wysłany do Komisji mają swoją teorię dotyczącą działań w Puszczy. - Upór leśników wskazuje na to, że być może chcą odebrać Puszczy Białowieskiej ostatnie cechy lasów naturalnych, w szczególności w części gospodarczej. W ten sposób uczynią ją lasem gospodarczym – mówi Książek. - Przy użyciu dużych maszyn wręcz kombajnów leśnych wycinają najcenniejsze fragmenty lasów, które od ostatniego zlodowacenia miały ciągłość samoodnowieniową –
prawda o wycince puszczy